ODROBINĘ O MNIE....
Chyba nadszedł czas żeby coś o sobie opowiedzieć.
A więc jestem 31 letnią kobietą: wnuczką,córką, siostrą, matką, przyjaciółką i "prawie" rozwódką. Prawie przez całe życie mieszkałam w niewielkim mieście. Aktualnie mieszkam na wsi. Od kąd rozstałam się z mężem mieszkam z moimi rodzicami i dwuletnim synkiem - bywa ciężko bo moi rodzice nie należą do osób, które zachowują swoje myśli dla siebie. Kocham moich staruszków ale ich wylewność i chęć angażowania się w każdą dziedzinę mojego życia bywa męcząca. Bardzo mi pomogli w tym przełomowym momencie mojego życia jakim była wyprowadzka od męża, nie wiem czy bez nich dałabym sobie radę.
Na codzień zazwyczaj tryskam humorem i rzucam uśmiechy na prawo i lewo. Ostatnio przytłoczyły mnie dosyć porażki życia codziennego ale już powoli wracam do równowagi. Pracuję zawodowo, zajmuję się domem, który sukcesywnie remontuję oraz opiekuję się moim synkiem. W wolnej chwili walczę z mężem - praktycznie o wszystko: od ustalenia kontaktów z dzieckiem, alimentów, rozwodu po takie sytualcje z życia codziennego jak styl rozmowy. Jeżeli miałabym opisać po krótce mojego męża to nazwałabym go bardzo inteligentnym, egocentrycznym cwaniakiem a do tego sknerą. Mimo, iż decyzję o ślubie podjęliśmy po 7 latach bycia "razem" to mam wrażenie, że tak naprawdę poznałam go dopiero po ślubie. Wszelkie nasze obietnice i plany przyszłość się rozpierzchły, zostało jedynie powielanie schematów z niezdrowego małżeństwa jego rodziców. Część ludzi mogłoby powiedzieć, że przecież wiedziałam na co się piszę, że widziałam jaki wychowanie wyniósł z domu i jak wyglądały relacje jego rodziców. Że mogłam się spodziewać tego, że zostaną one przeniesione do naszego życia. Faktrycznie można tak powiedzieć, pewnie ja sama też bym tak mówiła gdyby chodziło o kogoś innego :). Prawda jednak jest gdzies po środku - bo ja mu poprastu ufałam i wierzyłam w to co mi mówił, co obiecywał. Mieliśmy stworzyć szczęśliwą rodzinę, relację opartą na miłości i wzajemnym szacunku. Że będziemy wszystko robić razem, wspólnie przygotowywac plany na przyszłośc i zajmować się dziećmi. Niesty sielanka skończyła się tydzień po ślubie. Zaraz po założeniu obrączki skończyło się to wielkie "razem" a moje marzenia legły gruzach. Od tąd każde z nas poszło tak naprawdę swoją drogą, nawet mieszkaliśmy osobno (bo budowa, bo daleko do pracy itd). ..